Dziecko spadło z łóżka

10951


Kiedy niemowlę spadnie z łóżka, rodzice powinni jechać na Szpitalny Oddział Ratunkowy, czy wystarczy obserwacja dziecka?

Tak naprawdę wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Wszystko zależy od tego, jaki to jest upadek, z jakiej wysokości. Wiele zależy też od wieku dziecka. Kiedy mamy do czynienia z maleńkim dzieckiem, a rodzic jeszcze nie zna dokładnie wszystkich jego zachowań, nie jest pewny, czy nie dzieje się coś złego, zawsze może podjechać, żeby chirurg zbadał maluszka. 

Jeśli dziecko spadnie z czegoś wyższego, jak np. przewijak, to już nie czekałbym z obserwacją w domu, tylko od razu jechał na SOR. Przy upadku z niższej wysokości istotne jest też to, czy dziecko spadło na twardą kamienną posadzkę, czy na miękki dywan. Zależności jest wiele, więc nie da się jednoznacznie powiedzieć, kiedy powinniśmy jechać, a kiedy niekoniecznie. 

Jakie objawy, w zachowaniu dziecka, powinny zaniepokoić rodziców?

Na pewno są to wymioty, ale niekiedy rodzice uważają, że to objaw konieczny, tymczasem wymioty wcale nie muszą się pojawić po urazie głowy, albo mogą się pojawić np. dopiero po 12 godzinach. Niemniej jeśli dziecko wymiotuje, rodzice powinni jak najszybciej skonsultować się z lekarzem. 

Kolejny poważny objaw to drgawki, nie mylić z dreszczami z zimna. Drgawki są wtedy, kiedy dzieckiem, że tak powiem, rzuca. Kiedy dziecko jest nieprzytomne, czy też półprzytomne, to oczywiste, że jedziemy na SOR lub wzywamy pogotowie. Ważny objaw to także siniaki, ale nie małe zasinienie w miejscu uderzenia. Jeśli pojawi nam się siniak za uszami, lub pod oczami (tzw. oczy szopa) to jest to podejrzenie złamania podstawy czaszki. Niepokojące są siniaki, które powstają w miejscu, w które dziecko się nie uderzyło. Wyciek płynu z nosa też jest niebezpieczny, ale mało kto jest w stanie odróżnić płyn mózgowo rdzeniowy, od zwykłego wycieku z nosa podczas płaczu. Krew lecąca z nosa lub ucha, albo jakiś dziwny płyn lecący z ucha, przypominający troszkę miodek, to też są wskazania do koniecznego przetransportowania dziecka do szpitala. To są jednak najbardziej skrajne przypadki, a nie brakuje i łagodniejszych objawów uszkodzeń, których nie można bagatelizować. 

Możemy je omówić?

Dziecko może być rozkojarzone, może siedzieć osowiałe, może zacząć płakać i nie przestawać. Tylko tu też jest ważne rozróżnienie. Płacz po uderzeniu jest czymś normalnym. Dziecko się uderzyło, wystraszyło, więc będzie płakało przez pewien czas. Jeśli ten płacz po pewnym czasie ustaje, to znaczy, że nic poważnego się nie dzieje. Zaniepokoić powinien nas płacz, który nie ustaje. I tu jeszcze jedna ważna rzecz, żeby maluch, choć w zasadzie starszych dzieci także się to dotyczy, mógł się uspokoić, potrzebuje spokoju rodzica. Kiedy mama i tata zaczynają panikować, krzyczeć czy też płakać, to jak dziecko ma się nie bać? Zawsze mówię, że w kwestii pomocy dzieciom istnieje złota zasada, która głosi, że rodzice muszą zachować spokój. Oczywiście wiem, że to nie jest proste. Sam mam synka, więc doskonale wiem, jakie emocje szargają rodzicem w kryzysowych momentach, ale naprawdę pamiętajmy, że dziecko jest niesamowitym obserwatorem i potrzebuje spokoju rodzica, żeby samemu się wyciszyć. 

Warto sprawdzić też kończyny malucha?

Tak i u maluszków łatwo to zrobić, bo one praktycznie cały czas poruszają kończynami. Zawsze można też malucha połaskotać i zobaczyć, czy zareaguje, czy poruszy nóżkami. 

Czy obserwacja źrenic po upadku dziecka to dobry pomysł?

Można niekiedy spojrzeć na źrenice, ale większość osób nie jest w stanie tego ocenić. Sygnałem alarmowym, który da radę zaobserwować rodzic, będzie sytuacja, kiedy jedna źrenica będzie szeroka, a druga bardzo wąska, wówczas możemy podejrzewać krwawienie. Kolejna rzecz, nie sugerujmy się jednak filmami bokserskimi, gdzie zawodnik obrywa w głowę i od razu sprawdzają mu źrenice. To nie jest tak, że ta krew w głowie rozleje się od razu, to jest pewien proces, więc źrenice mogą się zmienić za pół godziny, za godzinę. 

Czy jeśli nie widzimy żadnego z tych objawów, możemy zostać w domu i tylko obserwować malucha?

Każdy rodzic musi w takiej sytuacji sam podjąć decyzję. Ja to nazywam szósty zmysł rodzica. Mama czy tata, widząc swoje dziecko, mogą powiedzieć, że zachowuje się normalnie, ale jeśli cokolwiek, nawet naprawdę maleńka rzecz rodzica zaniepokoi po urazie, to powinniśmy to skontrolować. 

Jeżeli ktoś czuje wewnętrzny niepokój, to powinien przyjechać. Wizyta na SORze często uspokaja rodziców. 

Niemniej rodzic może poczekać, obserwować dziecko i jeśli w ciągu 24 godzin coś się dzieje, przyjechać na SOR. 

Tak, jak w przypadku źrenic, tak i inne objawy mogą się pojawić już po czasie? 

Oczywiście. Objawy mogą wystąpić do 24 godzin po samym wypadku. 

Czy maluszek po upadku może zasnąć, czy lepiej mu na to nie pozwolić?

Przez pewien czas po upadku dziecko nam nie zaśnie, bo będzie przestraszone, wręcz rozbudzone. Jeśli więc np. po 10 minutach od urazu stanie się na tyle apatyczne, że ciężko będzie je dobudzić, to powinniśmy jechać na SOR, ale jeśli po pewnym czasie widzimy, że zaczyna się męczyć i po prostu zasypia, ale gdzieś tam poruszone jednak reaguje, to pozwólmy mu  spać. Przetrzymywanie dziecka bez snu, to też nie jest najlepszy pomysł, bo to je męczy. Rodzice na SORze też nie raz panikują, bo dziecko zasnęło w aucie, ale kiedy dopytamy,  czy w normalnych sytuacjach zasypia podczas jazdy, to okazuje się, że zazwyczaj tak. Więc nic w tym dziwnego, że zasnęło i tym razem, chyba że mamy akurat do czynienia z dzieckiem, które nigdy w aucie nie śpi. 

Czy możemy takiego malucha przystawić do piersi po upadku?

Myślę, że warto najpierw uspokoić dziecko, a potem oczywiście można przystawić. Tu też ważnym sygnałem będzie reakcja dziecka na mleko. Jeśli zje i zwymiotuje, powinniśmy jechać na SOR, jednak znów uczulam na rozróżnienie, czy dziecko zwymiotowało, czy tylko mu się ulało, co być może dodatkowo jest u niego dosyć częste. Tu znów, już po raz kolejny wchodzi nam na scenę to, jak ważna jest obserwacja rodziców, którzy znają swoje dziecko najlepiej na świecie i są w stanie powiedzieć, czy to tylko ulanie, czy już wymioty. 

Czy rodzic w takiej sytuacji może zadzwonić na pogotowie i zapytać co powinien zrobić?

Oczywiście, że może, ale najlepiej, żeby zadzwonił na 999, ponieważ ten telefon obsługuje osoba z medycznym wykształceniem. Jeśli zadzwoni na 112, odbierze operator tego numeru, który niekoniecznie będzie potrafił udzielić nam informacji. Niekiedy rodzice chcą zadzwonić do szpitala i porozmawiać z pediatrą czy też chirurgiem dziecięcym, ale to nie jest możliwe. Lekarz na oddziale zajmuje się pacjentami, a nie teleporadami. 

Pamiętajmy też, że zawsze można pojechać lub też zadzwonić do poradni, żeby pediatra zbadał dziecko. W wypadku urazu, a upadek z łóżka to możliwy uraz, rodzic może też zgłosić się do poradni chirurgii dziecięcej. 

Nierzadko rodzice pewnie boją się, że po zgłoszeniu upadku niemowlęcia z łóżka zostaną źle potraktowani przez personel?

Myślę, że czasy, kiedy ktoś mógł na SORze usłyszeć “to jak pilnowałeś dziecko” już minęły. Oczywiście zawsze można trafić na kogoś, kto jest niezadowolony z życia z założenia, ale to naprawdę jest marginalny odsetek. 

Niemowlęta po przyjeździe na SOR trafiają na obserwację w szpitalu?

Te najmłodsze dzieciaczki bardzo często zostają przyjęte do szpitala, najczęściej na 24 godziny.  Noworodki i niemowlęta to trudny temat, ponieważ nigdy nie możemy być do końca pewni, jakie skutki wywołał upadek. Większe dziecko nam powie, czy coś je boli. U starszaka można też łatwiej zaobserwować pewne rzeczy. 

Często jest też tak, że kiedy rodzice przyjadą z dzieckiem na SOR, od razu domagają się tomografu komputerowego, ale trzeba pamiętać, że takie badanie małego ciałka bardzo dużą ilością promieniowania, więc naprawdę potrzeba konkretnego wskazania, żeby zrobić tomograf czy zdjęcie rentgenowskie. 

Czy to prawda, że dzieci do drugiego roku życia mają główkę bardziej przystosowaną do upadków, niż starsi?

Tak, to prawda. W ogóle dzieci są bardzo elastyczne, zwłaszcza te malutkie. Kości twardnieją wraz z wiekiem dziecka, tak samo jest z kośćmi czaszki. 

Czyli, podsumowując, przede wszystkim nie panikujmy?

Dokładnie, a po drugie pomyślmy nad profilaktyką. Panika niestety bardzo często sprawia, że nie potrafimy właściwie ocenić sytuacji. Bywa, że rodzice popełniają taki błąd, że w ogóle nie patrzą na dziecko, wpadają w zasadzie w szał, na szybko wsiadają do auta i jadą na SOR na złamanie karku. To też jest niebezpieczne. W mojej praktyce zawodowej zdarzyło się nawet, że rodzice do nas przyjechali w asyście policji, bo funkcjonariusze też do końca nie wiedzieli, co się dzieje. Rodzice przekazali im tylko, że jadą z dzieckiem na SOR, bo spadło ono z wysokości, a potem okazało się, że dziecko spadło z materaca, więc to była kwestia ok 20 cm? Ok, uderzyło główką, ale trzeba to wypośrodkować i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto narażać siebie i malucha w drodze, kiedy dziecko jest w pełni kontaktowe, w ogóle nie wykazuje cech urazowych. Ten maluch świetnie się bawił, były sygnały, światła, więc był zadowolony. To była przesadna reakcja, co rodzice sami przyznali, kiedy emocje już opadły.

Poza tym panika często zaburza nam obraz sytuacji. Nierzadko też jest tak, że rodzice po przyjeździe na SOR zgłaszają, że dziecko zwymiotowało w drodze, a na pytanie, czy często wymiotuje podczas jazdy, pada odpowiedź, że tak. W tej sytuacji nie jest to niczym dziwnym. Tym bardziej, kiedy pytamy ojca, jak prowadził, czy jechał spokojnie, czy raczej szarpał samochód i okazuje się, że faktycznie mógł “trochę” szarpać. Dziecko więc mogło zwymiotować z samego faktu jazdy. 

Wspomniałeś o profilaktyce. Jak możemy zapobiegać upadkom z łóżka najmniejszych szkrabów?

Poukładajmy poduszki koło łóżka, czy kanapy, zamontujmy jakąś barierkę i będziemy mogli być spokojni. 

Kiedy dziecko zaczyna raczkować, zabezpieczmy schody i gniazdka. Oczywiście nie da się zabezpieczyć przed wszystkim. Bądźmy szczerzy, każde dziecko prędzej czy później skądś spadnie. Nie ma więc sensu się obwiniać. Trzeba pomóc maluchowi, kiedy już do wypadku dojdzie i w miarę możliwości starać się im zapobiegać. No i po raz kolejny, zawsze unikać paniki, bo to jest najgorsze. Dodałbym jeszcze, żeby nie wyładowywać swoich emocji na dziecku, nie krzyczeć na nie, bo tak też się czasem niestety dzieje, ale to już zazwyczaj w przypadku rodziców starszych dzieci, które, cóż, jak to dzieci, miewają różne pomysły. 

Patryk Kaworek
Ratownik medyczny

Ratownik medyczny, pracownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Ponadto właściciel firmy Red-Med zajmującej się szkoleniami z pierwszej pomocy także dla najmłodszych i przyszłych rodziców. Prywatnie tata Juliusza.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój komentarz
Twoje imię