Problemy z rozwojem mowy pojawiają się u wielu maluchów, tymczasem rodzice niejednokrotnie bagatelizują je, powielając mity, które narosły wokół tego tematu. Zapytaliśmy więc neurologopedę, co sądzi o niektórych przekonaniach, wciąż panujących wśród rodziców i dziadków maluchów.
Bywa, że kiedy dziecko nie mówi, rodzice wykazują się podejściem “poczekamy, pójdzie do przedszkola, to zacznie mówić”. Czy faktycznie można poczekać?
Niestety takie podejście jest bardzo częste, a prawda jest taka, że to czekanie nie ma sensu. W praktyce, taki schemat myślowy pojawia się nawet wśród lekarzy pediatrów, którzy oceniają rozwój dziecka podczas bilansu. Niestety często jest tak, że kiedy dziecko borykające się z problemami z mową pójdzie do przedszkola, zamiast zacząć mówić, zacznie być agresywne, może gryźć inne dzieci, albo bić siebie. Tak więc czekając, nie tylko nie pomożemy dziecku, ale też stracimy mnóstwo czasu i to w okresie największej plastyczności mózgu, kiedy terapia naprawdę może ogromnie pomóc.
Inne podejście sprowadza się do zdania “tata też późno zaczął mówić, więc mały będzie miał tak samo”.
W takiej sytuacji zawsze zadaję pytanie, jak tata radził sobie później w szkole? Może miał szereg problemów, które dziś nazwalibyśmy dysleksją, dyskalkulią itp. Kiedy patrzę wstecz, sama w swoich latach szkolnych dostrzegam wiele dzieci, które otrzymywały łatki leniwych albo mało zdolnych, tymczasem borykały się z problemami, które dziś nie tylko możemy nazwać, ale w których możemy dziecku znacznie pomóc.
Często spotykam się też z opinią, że chłopcy zaczynają mówić później. Czy tak faktycznie jest?
W badaniach naukowych znajdziemy potwierdzenie, że chłopcy zaczynają mówić później niż dziewczynki, ale to opóźnienie wynosi 3 – 4 miesiące, więc rodzice w ogóle nie powinni się tym kierować. Jest to kolejny mit, który trzeba obalić.
Co z twierdzeniem, że dzieci uczą się mówić poprzez oglądanie bajek?
Najprościej chyba powiedzieć, że jest to totalna nieprawda. Bajka sprawia, że dziecko słuchowo się wyłącza i skupia się jedynie na obrazie, którym jest bombardowane. Oglądając bajkę działa więc tylko przetwarzanie prawopółkulowe, a my chcemy przecież aktywować mowę, która wiąże się z lewą półkulą mózgu. Bajki w ogóle nie stymulują tej lewej półkuli. Rodzice bardzo niechętnie przyznają się do tego, że dziecko wiele czasu spędza na oglądaniu bajek, a to oznacza, że są świadomi problemu, ale mimo to brną w niego dalej, kupując sobie w ten sposób czas. Niekiedy słyszę, że są to bajki, które pomagają rozwiązywać pewne problemy społeczne, czy też umoralniają maluchy. Ok, zgoda, takie bajki istnieją i niosą ze sobą coś dobrego, ale po pierwsze są one odpowiednie dla starszych dzieci, a nie dla maluchów, a po drugie te same cele można osiągnąć, czytając dziecku książeczkę.
W jakim wieku rodzice powinni więc skonsultować rozwój mowy dziecka ze specjalistą?
Postawiłabym tę granicę pomiędzy czekaniem i obserwacją a działaniem w okolicy drugich urodzin. Jeśli dwulatek nie zaczyna składać podstawowych zdań, typu: “mama siusiu, tata piciu” to naprawdę warto zobaczyć, co się dzieje. Pamiętajmy też, że plastyczność mózgu jest największa w najmłodszym wieku dziecka, więc jeśli faktycznie chcemy maluchowi pomóc, to nie możemy czekać i tracić tego najlepszego czasu.
Oczywiście są dzieci, które mogą zacząć mówić później niż te dwa latka. Ogromne znaczenie ma także charakter i sposób wychowania, ale naprawdę warto, żeby malucha zobaczył specjalista, właśnie po to, żeby nie przegapić tego czasu, kiedy mamy największe szanse pomóc.
Te przypadki, kiedy dziecko po prostu zaczyna później mówić, są naprawdę rzadkie. Z moich obserwacji wynika, że bardzo często są to maluchy, które dużo czasu spędzają z babcią. Zazwyczaj taka opieka wygląda tak, że maluch nie musi nic powiedzieć, bo babcia już wszystko wie. Dziecko nie musi zakomunikować, że chce pić, bo ono już pić dostało wcześniej. Brakuje tu przestrzeni do komunikacji, którą opiekunowie powinni stworzyć.
Druga grupa to dzieci, które bardzo długo były zapchane smoczkami.
Do jakiego specjalisty rodzic powinien udać się na początku?
Do logopedy/ neurologopedy, a my, jeśli widzimy potrzebę, wysyłamy dalej, czy to do psychologa, czy na diagnozę SI.
Pomóc może także pediatra, który ma możliwość wystawienia skierowania skierowania do ośrodka rehabilitacji dziennej, gdzie pracuje logopeda. Tylko niestety w takich placówkach często jest długi czas oczekiwania.
Jeśli rodziców nie stać na prywatną konsultację, mogą się zgłosić do poradni psychologiczno pedagogicznej, gdzie także są specjaliści, którzy mogą skonsultować, czy dziecko potrzebuje dalszej terapii.
Iwona Mika – Obrzut, neurologopeda
Absolwentka Uniwersytetu Pedagogicznego im. K.E.N. w Krakowie oraz Krakowskiej Akademii im. A Frycza-Modrzewskiego. Doświadczenie zdobywała pracując m.in. w Polskim Stowarzyszeniu na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Żorach oraz Regionalnej Fundacji Pomocy Niewidomym w Chorzowie. Zajmuje się diagnozą, stymulacją i terapią neurologopedyczną oraz karmieniem terapeutycznym małego dziecka z zaburzeniami neurorozwojowymi od wieku wczesnoniemowlęcego, dziećmi w wieku przedszkolnym z opóźnieniami rozwoju, deficytami i sprzężeniami zaburzeń. Ukończyła wiele kursów i szkoleń m.in. Szkolenie z podstaw oceny i terapii dziecka w fizjoterapii pediatrycznej, Diagnostyki Neurologopedycznej wg koncepcji NDT Bobath, AAC wspomagające i alternatywne metody porozumiewania się osób ze specjalnymi potrzebami w komunikacji, czy też szkolenie z zakresu wykorzystania elementów metody werbotonalnej w terapii dzieci z zaburzenia w komunikacji językowej. Aktualnie pracuje w Terapeutycznym przedszkolu „zakątek” w Żorach, gdzie przyjmuje dzieci w ramach centrum terapii Ego Select.
Prywatnie mama dwóch wspaniałych chłopców.