Książka Francuskie dzieci jedzą wszystko powstała na podstawie osobistych obserwacji autorki Karen Le Billon, która wraz z rodziną postanowiła w pewnym momencie przeprowadzić się do Francji, co okazało się prawdziwym zderzeniem z inną kulturą, zwłaszcza kulinarną.
Ona, Amerykanka, on, rodowity Francuz. Dzieci, dwie córki, wychowują w Kanadzie, czyli w zdecydowanie amerykańskim modelu, zakładającym także specyficzne normy w kwestii żywienia. Amerykańskie jedzenie bazuje na wysoko przetworzonych składnikach, fast foodach i szybkości. Tamtejsze dzieci zajadają się przekąskami, nierzadko ograniczają swoje upodobania do zaledwie kilku produktów (np. makaron, pizza, krakersy) i zazwyczaj nie przepadają za warzywami (brzmi znajomo?)
Książka
Francuskie dzieci jedzą wszystko
Autorka: Karen Le Billon
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 336
ISBN: 9788379432707
Przeprowadzka do Europy uświadamia jednak autorce książki, że nie wszędzie na świecie ludzie jedzą tak samo. Spostrzeżenie niby oczywiste, z czasem okazuje się jednak, że różnice, i to ogromne, pojawiają się nawet tam, gdzie w ogóle się ich nie spodziewała. We francuskich żłobkach, czy szkołach, dzieci dostają zbilansowane, ciepłe posiłki i mają naprawdę dużo czasu na ich zjedzenie. Różnice nie zamykają się jednak w jakości podawanych posiłków, są zauważalne nawet w zachowaniu dzieci, które, o dziwo, nie grymaszą przy domowym stole, jedzą warzywa, ryby, owoce morza i wcale nie domagają się przekąsek podczas spaceru, jazdy samochodem, czy w sklepowej kolejce.
Autorka książki przyznaje, że początkowo Francuski model jedzenia sprawia zarówno jej, jak i dzieciom wiele trudności. Do tego stopnia, że próbowała toczyć boje z nauczycielką starszej z córek. Z czasem jednak, obserwacja dzieci wśród jej najbliższych znajomych, czy podczas spotkań z krewnymi nasunęły spostrzeżenia, że może jednak to francuskie podejście jest o wiele lepsze zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców.
Rok spędzony we Francji dał Karen La Billon sposobność do wielkiego i wcześniej niezamierzonego eksperymentu polegającego na zmianie nawyków żywieniowych całej jej rodziny. Próba jedzenia po Francusku jest jednak ogromnym wyzwaniem. Z pomocą znajomych i ekspertów w szeroko pojętej dziedzinie żywienia, a przede wszystkim na podstawie obserwacji francuskiego stylu życia, autorka sformułowała dziesięć zasad, które, niekiedy nieświadomie stosują francuscy rodzice, a które przynoszą naprawdę doskonałe efekty w żywieniowej edukacji najmłodszych. Te zasady, jak i opis tego, z czym autorka spotkała się we Francji, złożyły się na książkę, którą właśnie prezentujemy.
Pomyli się jednak ten, kto pomyśli, że dziesięć sprytnych trików zachęci dzieci do porzucenia grymaszenia i zakochania się w zdrowym i zbilansowanym posiłku. Francuski model zakłada edukację żywieniową opartą na udziale całej rodziny i jest wspierany przez instytucje oświatowe. W zasadzie Francuzi uważają swoje podejście do jedzenia wręcz za dobro narodowe. Czy ich model da się więc przenieść na inny grunt, szczególnie nasz, polski? Z pewnością nie w całości, ale też z pewnością łatwiej, niż na grunt północnoamerykański. Bez wątpienia jednak książka, dla każdego, może być ciekawym punktem wyjścia do refleksji nad nawykami żywieniowymi, które sami mamy i które wprowadzamy naszym dzieciom. Bardzo też prawdopodobne, że przynajmniej część wskazówek autorki (a więc i francuskich rodziców) może zadziałać i z korzyścią wpłynąć na żywieniowe wybory i postawy zarówno nas, jako rodziców, jak i naszych pociech.
Podsumowując, warto zerknąć do tej książki nie po to, żeby zrozumieć francuski model, czy też uniknąć grymaszenia dzieci, ale właśnie po to, żeby spojrzeć na kwestię żywienia z zupełnie nowej i bardzo wartościowej perspektywy. Nawyki żywieniowe są bowiem jedną ze spuścizn, które chcąc nie chcąc, zazwyczaj wynosimy z domu i którym nierzadko nie poświęcamy zbyt wiele refleksji. Tymczasem Francuzi udowadniają, że można podejść do tematu odżywiania inaczej. Jeść nierzadko lepiej i wcale niekoniecznie drożej, a także przygotowywać urozmaicone i zbilansowane posiłki, niekoniecznie poświęcając temu cały swój wolny czas.
Polecam więc tę lekturę wszystkim, którzy są gotowi spojrzeć na swoją kuchnię i menu z niemałym dystansem. Wszystkim, którzy poszukują nowych inspiracji i motywacji do zmian życiowych, a także, a może przede wszystkim, dorosłym, którzy właśnie kształtują nawyki żywieniowe kolejnego pokolenia. Warto przeczytać, przemyśleć i może nawet spróbować zaczerpnąć z tego modelu coś dla siebie?
Ps. Na końcu książki znajduje się też kilka ciekawych przepisów, na dania, które raczej nie kojarzą się z dziecięcymi przysmakami, a jak się okazuje, mogą się nimi z powodzeniem stać.