Dlaczego kary i nagrody nie działają?

10038


Większość rodziców wychowując dzieci, stosuje kary i nagrody. Uważasz, że to nie najlepsza metoda?

Uważam, że dzisiejsi rodzice wpadli w pułapkę świata medialnego, który przez pewien czas próbował nam pokazać „w skrócie” jak szybko osiągnąć efekt wychowawczy, który jest wieloletnim procesem wymagającym wiele cierpliwości i wysiłku ze strony rodzica. Wychowanie na podstawie system kar i nagród i bez tegoż systemu możemy porównać do zupy instant, którą zjadamy po 5 minutach i zupy domowej, którą zjadamy po godzinie.

Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety, jednak patrząc na długoterminowe skutki jedzenia zup instant wiemy, że będziemy mieli problemy ze zdrowiem, choć w tym właśnie momencie zaspokoiły naszą bardzo pierwotną potrzebę, czyli głód. Analogicznie jest z karami i nagrodami, w danym momencie widzimy szybki efekt, który zaspokaja naszą potrzebę poczucia kontroli nad dziećmi, jednak patrząc w przyszłość, okazuje się, że zarówno nagrody, jak i kary zabijają motywację wewnętrzną u dziecka, którą bardzo ciężko odzyskać.

Czym jest wspomniana motywacja wewnętrzna?

To prawdziwa radość i wewnętrzna satysfakcja z osiągania czegoś, nawet drobnego np. z faktu, że udało nam się samodzielnie włożyć buty, co dla małego dziecka jest naprawdę istotne. Nagradzając nieustannie dziecko, zabijamy jego motywację wewnętrzną w stosunku do czynności, które mogą sprawiać mu radość, do obowiązków domowych, a czasem nawet do czynności fizjologicznych np. jak zjesz obiad, dostaniesz w nagrodę słodycz. Idziemy bardzo na skróty, chcąc uzyskać szybki efekt. Jeśli będziemy nagradzać czy karać możemy zapomnieć, że dziecko kiedyś zdecyduje się zrobić daną czynność bez stymulacji zewnętrznej. O ile przy małych dzieciach jesteśmy w stanie zapewniać nagrody i kary i możemy myśleć, że są one w granicach rozsądku, zastanówmy się jakim wachlarzem kar i nagród będziemy musieli dysponować za 5 czy 10 lat. Możemy wtedy usłyszeć „NIE” od zbuntowanego nastolatka, który będzie miał w głębokim poważaniu nasze systemy motywacyjne, a na budowanie bliskiej relacji opartej o wzajemny szacunek i dostrzeganie wzajemnych potrzeb będzie wtedy już troszkę za późno.

Istnieją inne skutki stosowania systemu kar i nagród?

Drugą konsekwencją w systemie kar i nagród w kontekście głośnego „grzecznego czy też niegrzecznego zachowania” jest bardzo jasny i wyrazisty przekaz wobec dziecka, że nie akceptujemy sytuacji trudnych. Dajemy mu sygnał, że w chwili kiedy potrzebuje wsparcia, nie znajdzie go u nas, że nie zgadzamy się na trudne emocje, najczęściej z tego powodu, że sami nie wiemy co z nimi zrobić. Efektem tego jest wzajemna niedostępność emocjonalna i brak kontaktu w przyszłości w sytuacjach dla nas trudnych np. w wieku dojrzewania brak chęci opowiedzenia rodzicowi o zawodzie miłosnym bądź odtrąceniu przez grupę rówieśniczą.

Krótko mówiąc, kary nie są więc skuteczne?

Z karami jest bardzo podobnie jak z nagrodami, mechanizm działania mózgu jest taki, że uodparniamy się na bodziec, na którego działanie jesteśmy wystawiani. Czyli dziś zadziała zakaz oglądania bajki, a jutro dziecko powie „nie przejmuje się tym, wcale nie chciałem oglądać tej bajki” i co wtedy? Rodzic często odbiera to, jak atak na jego autorytet i czasem traci nad sobą kontrolę, serwując dziecku jeszcze ostrzejsze kary, które dziecko odczuje. Tylko czy o to chodzi, by krzywdzić kogoś, kogo kochamy? Czy chodzi o to, by dojść do porozumienia?

Czyli nie chodzi tylko o surowe kary, ale nawet o pozornie błahe stwierdzenie “jeśli nie posprzątasz pokoju, nie zobaczysz bajki”?

Tak, dokładnie. Po pierwsze nadajemy bajce rangę czegoś bardzo cennego, czegoś, o co powinniśmy zabiegać i tak pokazujemy dziecku, co jest jego priorytetem jeśli chodzi o czas wolny. A po drugie pokazujemy, że sprzątanie to coś nieprzyjemnego, i wzmacniamy niechęć dziecka do tej czynności, dziwiąc się później, że nie sprząta z własnej woli. A czy nie można sprzątać z pozytywną przesłanką? Np. Lubię dbać o nasze mieszkanie, zadbajmy o nie wspólnie? Jednak jest to bardzo uzależnione od podejścia i nawyków samego rodzica. Ponieważ jeśli ja sprzątam z konieczności, moje dziecko nie będzie robiło tego z chęci dbania o wspólne miejsce.

Czym można zastąpić karę?

Nie ma zamiennika zero-jedynkowego, ponieważ każda sytuacja rodzinna jest inna i wymaga analizy wzajemnej komunikacji, by dostrzec błędy i bariery komunikacyjne najczęściej płynące ze strony rodziców, a następnie dokonanie ich modyfikacji. Nie wierzę w uniwersalne rozwiązania, jednym z takich uniwersalnych rozwiązań jest właśnie system kar i nagród, który wyrządził nam już wiele szkody.

Natomiast jest myśl, jaka powinna przyświecać rodzicowi, to „łatwiej jest zapobiegać niż leczyć”. Jak to rozumieć? Co mogę zrobić dla swojego dziecka, by go zachęcić (nie mylić z nagrodą), uatrakcyjnić mu tę czynność, wesprzeć go, by nie musieć sięgać po karę.

Czy wyeliminowanie kar nie doprowadzi do sytuacji, w której dziecko nie będzie znało negatywnych skutków swojego zachowania? Przecież jako dorosły też często spotka się z karami: nie masz biletu, za szybko jedziesz, dostajesz mandat.

Tak zgadza się, jesteśmy karani, ale czy ten system jest aż tak skomplikowany, że musimy nim częstować dzieci? Bardzo łatwo odkryć jego działanie i nauczyć się funkcjonowania w nim, nawet zwierzęta go rozumieją, a nasze dzieci mają możliwość zetknięcia się z nim niestety już w szkole, a często już w przedszkolu, to i tak jest wcześnie.

Zamiast tego dzieci powinny ponosić naturalne konsekwencje swoich decyzji np. nie ubrałem czapki jest mi zimno, nie zjadłem jestem głodny. To jest pole, na którym dziecko uczy się podejmować dobre dla siebie decyzje.

Co jest złego w nagrodzie?

Fakt jest też taki, że dzieci te karane i te nagradzane odczuwają w sobie zwiększone napięcie emocjonalne, które muszą gdzieś w jakiś sposób rozładować. Więc dosłownie mówiąc, są to dzieci, które częściej przejawiają zachowania agresywne i wrogie w stosunku do otoczenia. Są to także dzieci, które mają słabiej wykształcone zachowania empatyczne i brak umiejętności samoregulacji emocji.

Stres przeżywamy zarówno w momentach dla nas przyjemnych, jak i tych trudnych. Dobrym przykładem stresu w przyjemnej dla nas chwili jest nasz własny ślub. Najczęściej moment wyczekany, zarówno przyjemny, ale okropnie stresujący.

Więc jeśli mówimy np.: „jak się uspokoisz, to dostaniesz/pojedziemy…” skłaniamy dziecko do zatrzymania przeżywania stresu, który z jakiegoś powodu pojawił się w jego organizmie. Powinniśmy skoncentrować się na przyczynie sytuacji i zapobieganiu. Gdzie przez zapobieganie ja rozumiem efektywną komunikację z dzieckiem z poszanowaniem dla obu stron w relacji, a nie uległość rodzica i bezstresowe wychowanie. Jeżeli zahamujemy naturalne reakcje fizjologiczne, które zachodzą w naszym ciele, doprowadzamy do tego, że nie potrafimy radzić sobie ze stresem. A brak umiejętności radzenia sobie ze stresem to duża szansa na szereg rozmaitych chorób autoimmunologicznych, stanów depresyjnych, a nawet zachowań autoagresywnych.

W jaki sposób można zastąpić nagrody?

Odpowiedź będzie analogiczna do kary. Co mogę zrobić dla swojego dziecka, by go zachęcić (nie mylić z nagrodą), uatrakcyjnić mu tę czynność, wesprzeć go, by nie musieć sięgać po nagrodę.

Uważasz, że system kar i nagród jest powszechny w naszym społeczeństwie?

Niestety tak, dzieci, które nie znają systemu kar i nagród w domu i są wychowywane w oparciu o motywację wewnętrzną, najczęściej spotykają się z tym systemem już w przedszkolu zewsząd atakowani tablicami-pieczątkami itp. Niestety, by wprowadzić tak głęboką zmianę, potrzeba czasu i zaangażowania wielu pedagogów przedszkolnych i szkolnych i ich wiary w dobry start, jaki jesteśmy w stanie zapewnić dzieciom.

Monika Trocha
Pomagam rodzicom w akceptacji emocji dziecięcych i modyfikacji niepożądanych zachowań, w oparciu o autorski program szkoleniowy dla rodziców, którzy poszukują partnerstwa i szacunku w relacji z dzieckiem. Moje klienci, to ambitni rodzice, którzy wyrzucają ze swojego domu systemy kar i nagród, a każdą sytuację dotychczas trudną postrzegają jak otwarte pole do pracy nad inteligencją emocjonalną swojego dziecka. Gdzie mnie znajdziesz? Grupa wsparcia dla rodziców: GRUPA PEŁNA EMOCJI Facebook: COACHINGOWELOVE Strona www: www.coachingowelove.pl.

5 KOMENTARZE

  1. Dość słaby wpis. Dużo ogólników i tak naprawdę nie wiadomo co dalej. Poza tym wychowanie dzieci to nie jest jedyną rzecz którą rodzice powinni/muszą się zajmować. W podejściu opisanym w artykule nie byłoby na nic innego czasu, więc zgodzę się, że w praktyce to w 100 procentach nie jest do zrobienia.

    • To bardzo dobry wpis, proszę spróbować zrozumieć co w nim jest napisane. Wychowanie dziecka to nie zupka instant. A samo dziecko to nie jest zabaweczka, którą się pobawimy gdy chcemy, a gdy nie chcemy odstawimy na półeczkę – niech grzecznie czeka.
      Więc co dalej? Empatia dla dziecka, próba zrozumienia jego motywacji, próba wczucia się w jego potrzeby. Jeśli zrobienie „czegoś” okupione jest karą dla dziecka, to na początek zastanowiłbym się czy to „coś” jest czegokolwiek warte. No ale przecież dorośli wiedzą lepiej.

  2. Bardzo słaby wpis. Pani ekspertka nie dała żadnych przykładów wspierania motywacji wewnętrznej. U małego dziecka taka metoda nie działa. Nie trafiają argumenty racjonalne. Jak namówić dziecko 3 letnie do założenia kapelusza podczas upału? Nie chce, to mam puścić bez i zaryzykować upał? Czy zrezygnować z wyjścia z domu. kiedy to konieczne, żeby ominąć słońce? Ta metoda brzmi jak utopia.

    • ap nie zgodzę się.

      Ta metoda, jak i każda inna, wymaga po prostu dołożenia zdrowego rozsądku 😉
      Oczywiście, że nie zaryzykujesz udaru, ale już w analogicznej sytuacji, zimą, kiedy 3 latek nie będzie chciał ubrać rękawiczek, możesz mu na to pozwolić. Najpierw tłumaczysz, że łapki zmarzną, a potem zabierasz rękawiczki do kieszeni. Kiedy małe paluszki poczują zimno, dziecko samo będzie chciało ubrać rękawiczki. W takiej sytuacji uczy się dwóch rzeczy -. raz tego, po co są rękawiczki i jak działa zimno, i dwa tego, że mama ubierając go, chce dobrze. Jeśli nauczy się tego drugiego, to jest szansa, że latem nie będzie wojny o kapelusik.
      To jest odwieczny dylemat czy chcesz być kapitanem na statku życia swojego dziecka (a wtedy czeka Cię zapewne mniejszy lub większy bunt), czy chcesz być latarnia morską, która wskazuje drogę (i uczy podejmowania świadomych wyborów).

  3. Moje dziewczyny uwielbiają caprio, czasem za kasę im nie kupowałąm, ale to było bez sensu bo potem kombinowały co by tu zrobić żebym im znów kupiła, a był przydział i koniec. <Myślę, że należy dziecku tłumaczyć i wtedy system zadziała.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój komentarz
Twoje imię